czwartek, 31 stycznia 2013

„Usiądź się wygodnie na zydelku i ciut ciut poczytaj o Powiślu”

    W 2005 r., podczas jednego wykładów Klubu Małej Ojczyzny Kwidzyńskiej, profesor Mieczysław Jankiewicz opowiedział o pewnym zdarzeniu. Są pierwsze dni września 1945 r. Uczniowie – dzieci repatriantów, dzieci „miejscowych”, dzieci przybyszów z centralnej Polski rozpoczynają rok szkolny. Jest lekcja języka polskiego. Prowadzi polonista o nazwisku Bator. Polonista sprawdzając listę obecności mówi do każdego wywołanego ucznia: mów coś! Zastanawiał się i po chwili pytał: czy to Stanisławowskie? – Tak. Mów coś! – Zagłębie Śląsko Dąbrowskie? – Tak. Mów coś...  Trzydzieścioro dzieci i każde mówiło innym językiem polskim. Z tej plątaniny z czasem powstał pewnego rodzaju „stop” –  język, którym my mówimy dzisiaj.
    Często nie zdajemy sobie sprawy z tego, że jest wiele cech w języku, którym na co dzień się posługujemy, wyróżniające nasz - w pewnym sensie dialekt - od mowy w innych częściach kraju. Nie są to może całe zdania, ale z pewnością sposób mówienia oraz stosowanie pewnych wyrażeń zdradzają, że tereny, na których mieszkamy są dokładnie „wymieszane”, przypominają taki „wielonarodowy barszcz”, o którym mówił kiedyś inny profesor - Eugeniusz Kabatc, kwidzyniak urodzony w Wołkowysku, polski prozaik oraz tłumacz literatury obcej. Czy znane są nam takie wyrazy jak sznytka, zydel, zylc, dekiel?  A co to jest waserwaga, centryfuga czy teptuch? Czy spotkaliśmy się kiedykolwiek z określeniem "usiądź się" proponując komuś zajęcie miejsca? Takich przykładów można by mnożyć i mnożyć. To wyrazy zapożyczone albo „pozostawione” przez autochtonów. W odniesieniu do terenów Powiśla pochodzące zatem z języka niemieckiego. Na pieczenie kucha czy gotowanie kartofli, używanie gabli, nakładają się zwroty: tamuj, kole płota czy wypowiedzi osób starszych w śpiewnej kresowej gwarze (sławne ciut ciut, ciurma czy iść pieszkom to też rusycyzm!). Do tego dochodzi wyjście na pole zamiast na podwórko, pochodzące żywcem z Małopolski. Wyrazy te coraz bardziej znikają z naszego języka, różnice zanikają, choćby za sprawą kultury popularnej – patrz medialnej, telewizyjnej, ale dla bystrego słuchacza dalej są do wychwycenia. Skąd w naszej mowie tyle tak różnych zapożyczeń i zwrotów?
    Powiśle to teren, który zawsze był położony na pograniczu polsko-niemieckim. Przez całe wieki podlegał też panowaniu niemieckiemu. Ale obok Niemców na tych terenach mieszkali Polacy, Żydzi, mennonici. W życiu codziennym miejscowej ludności przeplatały się różne tradycje, zwyczaje i język, jednak tak zwana wielka polityka powodowała, że żywioł niemiecki zawsze miał tu swoje największe wpływy. Opuszczanie Pomorza zapoczątkowali uciekający i ewakuowani do Rzeszy Niemcy przed nadejściem frontu drugiej wojny światowej. Dokładne rozmiary ucieczki i ewakuacji z terenów Powiśla nie są znane. Część uchodźców zatrzymywał zbliżający się front. Inni powracali do poprzednich miejsc zamieszkania. Skład narodowościowy uległ diametralnym zmianom po 1945 r. wraz z zakończeniem wojny i rozstrzygnięciami polityczno-terytorialnymi, które po pokonaniu III Rzeszy Niemieckiej przez koalicję USA, Wielkiej Brytanii i Związku Radzieckiego zapadły na konferencji w Poczdamie w dniach 17 VII – 2 VIII 1945 r. Rozstrzygnięcia te w przypadku Polski oznaczały przesunięcie jej granicy wschodniej i zachodniej. Ziemie będące częścią niemieckiego organizmu państwowego, Polska otrzymała tytułem rekompensaty za utracone tereny na wschodzie. Aby nadać wydarzeniu odpowiednią rangę propagandową ówczesne władze Rzeczpospolitej określiły je mianem „ziem odzyskanych”. Z decyzją dotyczącą granic związane było jeszcze jedno, równie istotne postanowienie, rozstrzygające o losach dotychczasowych mieszkańców. Aby zapobiec potencjalnym konfliktom narodowościowym, nowo zorganizowane władze polskie zajęły się wysiedleniem Niemców, wydając przepustki ułatwiające wyjazdy dobrowolne. Jednocześnie na opustoszałe tereny, w tym również na Powiśle, trafiła fala ludności polskiej przesiedlonej z Kresów Wschodnich. Wkrótce za nimi na tych terenach zaczęli osiedlać się także Polacy z innych zakątków Polski, a w późniejszym okresie także przesiedleńcy z akcji „Wisła”. Najczęściej powtarzane miejscowości, z których pochodzili przyjezdni to: Starogard Gdański, Sochaczew, Grudziądz, Mielec, Chrzanów, Warszawa, Biała Podlaska, Rypin, Mińsk Mazowiecki, Piaseczno, Białystok, Lipno, Lublin, Kościerzyna, woj. rzeszowskie, gm. Kowalewo, powiat tczewski, Konin, Sandomierz, Łomża, Łańcut, pow. garwoliński, powiat jasielski. Repatrianci pochodzili z Wilna, Wołkowyska, Łucka, Nowogródka, Włodzimierza Wołyńskiego, Święcian, Przeworska, Stryja, Kowla, Nieświeży, Dubna, Krzemieńca, Równego, Grodna, Zofijówki, Lubomla.

    Obecnie powoli wygasa pokolenie powojennych imigrantów i przesiedleńców. Ich dzieci osiągnęły dziś wiek emerytalny, a ich wnuki pełną dojrzałość. Już czwarte pokolenie, które pnie się ku kolejnym szczeblom edukacji, zachowując świadomość swego pochodzenia, odczytywaną na rodzinnych grobach. W życiu człowieka to długi okres. Czy jednak wystarczająco długi, aby mówić o ukształtowaniu się nowej społeczności? Ludzie, którzy przybyli na te tereny po drugiej wojnie światowej, niekiedy w drodze świadomego wyboru, lepszej perspektywy życia czy też jako nowi osadnicy, zderzyli się z krajobrazem zupełnie im obcym kulturowo. Nic, co dotrwało do naszych czasów, nie było takie samo jak wcześniej. Dramatycznie zmalała liczba Niemców czy wyznawców konfesji augsburskiej, dominują za to Polacy, dominują katolicy. Niezależnie jednak skąd przybyli, uczynili z tej ziemi swoją własną Małą Ojczyznę, leżącą już dzisiaj na ich własnym Pomorzu.

Nie udało się jeszcze jak dotąd trafić na zdjęcie repatriantów w Kwidzynie. Tu: "wysiadka" w Szczecinie. Źródło   

Nie udało się jeszcze jak dotąd trafić na zdjęcie repatriantów w Kwidzynie. Tę fotografię znalazłam w sieci: Źródło   

5 komentarzy:

  1. Jak ten blog się wiążę z tematem KULTURALNE i LITERACKIE ? Pani blog raczej do Pasji sięnadawał, albo Ja i moje życie .

    Pozdrawiam i gratuluję

    OdpowiedzUsuń
  2. Regulamin określa to w taki sposób: "Blogi literackie i kulturalne. Jeśli piszesz wiersze, opowiadania, recenzje, UPRAWIASZ NA BLOGU JAKĄKOLWIEK FORMĘ PUBLICYSTYKI CZY TEŻ FASCYNUJESZ SIĘ KULTURĄ I SZTUKĄ, ta kategoria jest dla Ciebie." Czym innym jest historia, jak nie kulturą? Czym jest tekst, który nie jest ani naukowym, ani nawet paranaukowym? Opowiadam o Powiślu tak jak każdy inny może opowiadać o książkach, filmach czy popkulturze. Pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No to równie dobrze można by to "PRAWIASZ NA BLOGU JAKĄKOLWIEK FORMĘ PUBLICYSTYKI" rozumieć jako publicystykę w stylu Żakowskiego, a wiadomo że on by pasował gdzie indziej.

      Usuń
  3. Pięknie Pani opowiada.

    OdpowiedzUsuń
  4. Teptuch, sznytka i dekiel znam, ale reszta...? Aha, jeszcze zydel- ten kojarzy mi się z bajką o Szewczyku Dratewce

    OdpowiedzUsuń