czwartek, 11 września 2014

Po co nam współpraca z Rosjanami?

    Od 2007 roku jestem członkiem Rady Kultury, działającej przy organizacji Euroregion Bałtyk. Siedzibą Euroregionu, a przez to także Rady jest Elbląg. Wspólnie z partnerami z Rosji oraz Litwy Euroregion Bałtyk jako przedstawiciel Polski realizuje projekt pod nazwą "Kultura i sztuka. Krok II. Nowa jakość w edukacji" (CulArt II).
    Projekt skierowany jest do instytucji kultury leżących na terenie Gmin członkowskich Stowarzyszenia, Obwodu Kaliningradzkiego oraz regionu Żmudzi na Litwie. W ramach realizacji projektu odbyło się już kilka spotkań przedstawicieli różnych lokalnych instytucji kultury (przede wszystkim Centra Kultury, biblioteki, organizacje pozarządowe). Celem jest wymiana doświadczeń w zakresie kierowania instytucjami kultury, organizacji imprez czy pracy np. z młodzieżą. W ramach spotkań i szkoleń nawiązały się już ciekawe kontakty pomiędzy poszczególnymi partnerami z Polski, Rosji i Litwy.
    Mimo różnych stosunków politycznych współpraca, zwłaszcza pomiędzy Polską a Rosją rozwija się niezwykle dynamicznie. Rosjanie są bardzo zainteresowani naszymi instytucjami kultury, chcą czerpać z naszych doświadczeń. My także możemy się wiele u nich uczyć. Co prawda Rok Polski w Rosji i Rosji w Polsce został odwołany, mam jednak głęboką nadzieję, że zarówno polskie, jak i rosyjskie organizacje, nie zrezygnują ze swoich planów. Pamiętać należy o tym, że kluczem do wzajemnego zrozumienia jest poznanie siebie nawzajem i zniszczenie stereotypów, które ostatnimi czasy narastają.


    Ktoś może zadać pytanie. Po co nam - Kwidzynowi - współpraca z Rosjanami? Moim zdaniem polityka nie powinna wdzierać się do kultury. Jest wiele sfer, które wzajemnie przenikają się w naszych tradycjach. Wbrew oficjalnej politycznej linii Rosjanie bardzo szanują polski dorobek kulturalny a i my również wiele możemy uczyć się z kultury naszego wschodniego sąsiada. Rosjanie w różnych zespołach kulturalnych mieli okazję występować w Kwidzynie już kilkukrotnie, także i my kwidzynianie mieliśmy okazję kilka razy zaprezentować się w Obwodzie Kaliningradzkim. Również dążąc do tego, aby do naszego miasta przyjeżdżało jak najwięcej turystów nie wypada pominąć gości ze wschodu, zwłaszcza w kontekście małego ruchu granicznego, który co prawda nas nie obejmuje, ale jego bliskość powoduje, że Rosjanie "zaglądają" do nas coraz częściej. I oby jak najczęściej...

    Przypomnę, że w czerwcu tego roku gościł w Kwidzynie młodzieżowy chór z Zielenogradska w Obwodzie Kaliningradzkim. Przy okazji tej wizyty w prasie rosyjskiej ukazał się ciekawy artykuł o naszym mieście. ZOBACZ w oryginale:


    Przy okazji innej wizyty chwalono m.in Miłosną. A nic nie jest tak skuteczne jak "poczta pantoflowa" i dobra "rekomendacja". ZOBACZ w oryginale:


Chór młodzieżowy "Gloria" z Zielenogradska w Obwodzie Kaliningradzkim zagościł w Kwidzynie nie tak dawno, w czerwcu 2014 roku

Chór młodzieżowy "Gloria" z Zielenogradska w Obwodzie Kaliningradzkim na "scenie na wodzie" przed zamkiem kwidzyńskim, czerwiec 2014 roku

Spotkanie Polsko-Rosyjskiej Rady ds. Kultury, Region Żmudzi, Litwa, 12-14.03.2014

2 komentarze:

  1. Pani Justyno!
    Przysłuchiwałam się Pani referatowi odnośnie Kresowian wygłoszonego na sesji RM. Zabrakło mi Sybiraków, skąd oni wzięli się w Kwidzynie? Sybiracy to przecież nie repatrianci,a repatrianci to takie słowo wymyślone przez komunistów. To tak naprawdę WYGNAŃCY!. O repatriantach też Pani mówiła jakby ci ludzie do Kwidzyna jechali ze swojej ojcowizny na ochotnika, jakby to były takie przenosiny, a nie zostali wypędzeni na siłę ze swojej ojcowizny, jakby zapakowali swoje rzeczy i z radością przyjechali do Kwidzyna. naoglądała się chyba Pani propagandowych filmów, wt ym przede wszystkim sami swoi. Jestem prawnuczka kresowego wygnańca, moja prababcia, babcia czy tato traumę opuszczonej , zostawionej na pastwę losu, wygnania mieli do końca życia!

    OdpowiedzUsuń
  2. Szanowna Pani. Bardzo serdecznie dziękuję za Pani komentarz. Mam jednak wrażenie, że moje wystąpienie oceniła Pani nie do końca sprawiedliwie, kierując się również wielkimi emocjami, które także rozumiem.
    Moje wystąpienie podczas sesji Rady Miejskiej miało charakter komunikatu, nie było więc miejsca na zbyt duży i rozbudowany o szczegóły referat. Tekst przygotowany został na prośbę burmistrza, w związku ze zbliżającą się datą 17 września, a w nawiązaniu do uroczystości przy rondzie Kresowiaków (a więc uroczystości nadania nazwy Kresowiaków rondu u zbiegu ulic Bat.Chłopskich, Górnej i Chopina). Komunikat obejmował WYŁĄCZNIE ogólną problematykę repatriacji, w tym statystykę, aby uświadomić szerokiej publiczności skalę problemu.
    Starałam się w ciągu wyznaczonych 10 minut zasygnalizować, jak duży, rozbudowany i poważny to temat. Nie wydaje mi się, abym w jakimkolwiek momencie "podeszła" do tematu zbyt lekko, a już z pewnością nie w oparciu o propagandę komunistyczną (przytoczenie filmu "Sami swoi" zawierało zupełnie inny kontekst). Wydaje mi się także, że nie do końca uważnie wysłuchała Pani tego wystąpienia, gdyż zawierało ono dokładnie informacje, których brak właśnie mi Pani zarzuciła. Przytoczę (przypomnę) poniżej dwa krótkie fragmenty wystąpienia z sesji, odnoszące się właśnie do Pani zarzutu:

    Fragment 1:
    Rozpoczęta na początku 1945 roku wielka akcja przemieszczania (lub jak chcą niektórzy wypędzenia) ludności polskiej z ziem włączonych do Związku Radzieckiego, operacja właściwie bez precedensu w polskich dziejach, wyrywająca z korzeniami setki tysięcy ludzi. Jakże więc propagandowo i krzywdząco brzmiał stosowany jeszcze niedawno całkiem oficjalnie termin repatriacja w odniesieniu do mieszkańców, którzy od pokoleń mieszkali w Wilnie, Tarnopolu, Żytomierzu, Grodnie i Lwowie, we wsiach i miasteczkach rozsianych za linią Bugu, mieszkańców którzy przez wieki pielęgnowali polskość w najlepszym jej wydaniu. Kresowianom do głowy nie przychodziło, że już w 1943 roku w Teheranie przywódcy wielkich mocarstw zadecydowali za nich gdzie spędzą resztę życia.

    Fragment 2:
    Nikt chętnie nie żegna się z domem rodzinnym, dorobkiem życia i bliskimi na cmentarzach, nikt nie potrafi przystosować się od razu do nowego otoczenia. Problem adaptacji ludności z byłych wschodnich rubieży Rzeczpospolitej na nowych terenach był procesem długotrwałym i niełatwym. Same władze popełniły wiele błędów przy realizacji samej tzw. akcji repatriacyjnej, wskutek której m.in. do miast kierowano często ludność wiejską. Początkowo zresztą ludność dość niechętnie odnosiła się do nowej rzeczywistości - poniemieckie ziemie kojarzyły im się z niedawnym okupantem, a to, że cywilizacyjnie stały one na nieporównanie wyższym poziomie od zostawionych za Bugiem, wcale nie ułatwiało im życia, potęgując poczucie wyobcowania i tęsknotę za domem.

    W ciągu kilku najbliższych dni materiał z sesji Rady Miejskiej znajdzie się na mojej stronie internetowej www.justynaliguz.pl. Proszę raz jeszcze na spokojnie wysłuchać tego wystąpienia. Moi przodkowie nie pochodzą bezpośrednio z Kresów Wschodnich, ale dziadek zmarł na Syberii i dzieje mojej rodziny są równie skomplikowane, jak skomplikowane są dzieje większości rodzin, mieszkających dzisiaj w Kwidzynie.

    OdpowiedzUsuń