środa, 11 grudnia 2013

Jak działała Biblioteka w 1954 roku

Tym razem nie będę pisać. Zamieszczam za to bardzo ciekawe sprawozdanie z działalności Biblioteki Miejskiej za 1954 rok. Ciekawe to były czasy...
Fotografia wykonana w APE w Malborku. Życzę miłej lektury.




2 komentarze:

  1. Pani Justyno. Lektura nie tyle miła, co bardzo pouczająca. To wyjątkowo cenny dokument życia społecznego.
    Tysiące rozpraw, artykułów i in. publikacji nie oddają tak szczerej i detalicznej prawdy o praktycznym wciskaniu ludziom komunizmu, jak uczyniła to w swoim sprawozdaniu kwidzyńska bibliotekarka. Mogą dziś śmieszyć wymieniane w tym sprawozdaniu prymitywne środki manipulacji świadomością obywateli PRL-u (prelekcje, pogadanki, gazetki, wystawy i indywidualna agitacja) ale pamiętajmy, że telewizja wtedy nie działała, a radio w licznych domach, było tylko głośnikiem („kołchoźnikiem”) z lokalnego radiowęzła, mającym zamiast skali tylko dwie funkcje: włącz, wyłącz. Więzienia były zatłoczone skazanymi za poglądy i za wolne słowo, więc tysiące propagandzistów w zakładach pracy i gdzie tylko chcieli biło ideologiczną pianę w mniej, lub bardziej podatnych na manipulację umysłach . Wolne słowo było tylko wśród zaufanych, a już na pewno nie wśród tych, którzy „musieli” pełnić jakieś funkcje kierownicze, choćby w bibliotece miejskiej, co ich nie usprawiedliwia w żadnym względzie. (Znam przejmującą relację o tym, jak bardzo zacny kierownik p. Stanisława Adamca z N.Dworu Kw. „musiał” ujawnić o jego wątpliwościach odnośnie skolektywizowanych gospodarstw, co p. Stanisław przypłacił 6-cioma m-cami w więzieniu w Sztumie.) Okazany tu dokument jest najlepszą ilustracją dowodzącą ówczesnej totalnej presji ideologicznej i wiernopoddaństwa wobec Związku Radzieckiego, które kierowniczce biblioteki nakazywało zaliczanie „ do dzieł literatury radzieckiej w języku rosyjskim, a mianowicie Czechowa, Turgieniewa, Tołstoja ”, oraz tłumaczenie się ze statystyki z charakterystycznym dla tamtych czasów konkretnym donosem na innego pracownika.
    Minęło już ponad półwiecze a pamiętam miłą panią kierowniczkę, gdy byłem czytelnikiem biblioteki jeszcze na ul. Dzierżyńskiego, w lokalu, który przejęła później biblioteka pedagogiczna. (10 lat później, w dwa lata po jej odejściu podjąłem pracę w bibliotece miejskiej.) Nie zamierzam tu nikogo oceniać, ani broń Boże osądzać po tylu latach, a chcę się jedynie podzielić pewną refleksją. Kto w PRL zniewalał umysły? Przecież nie [url= http://pl.wikipedia.org/wiki/Fala_49] „Fala 9”[/url], ani [url=http://pl.wikipedia.org/wiki/Wanda_Odolska]Wanda Odolska[/url] , o których to „szczekaczkach” ludzie mieli raczej wyrobione zdanie i puszczali je mimo uszu.
    Jeśli prosowiecka komunistyczna propaganda pozyskiwała w PRL jakiś tam posłuch, to raczej ta spotykana wówczas w najbliższym otoczeniu, od ludzi znanych osobiście, od przedszkola do szkoły, biblioteki i innych instytucji życia codziennego. Dziś nie chcemy już tego pamiętać nawet tym gorliwcom pośród nas, którzy czynili to dla własnej kariery aż do czasu samej tzw. transformacji PRL w 1989 r. Może dlatego, to głównie oni teraz pouczają nas obecnie o demokracji i korzystaniu z wolności, przed którą tak zaangażowanie nas bronili.

    post scriptum:
    Pośród placówek k-o zwróciło moją uwagę wyróżnienie na 1-szym miejscu świetlicy w PGR Górki. Dwa lata wcześniej (maj 1952) tamten lokal gościł na spotkaniu autorskim poetę Zbigniewa Herberta.

    Jerzy Kosacz

    OdpowiedzUsuń
  2. Panie Jerzy- dziękuję za komentarz. Całkowicie się z tym zgadzam. Kiedy przegląda się dokumenty z lat pięćdziesiątych i sześćdziesiątych, zwłaszcza sprawozdania, widać w wielu przypadkach tendencję do oceniania innych. Bardzo interesująco zapewne może wypaść porównanie tego, co te same osoby robiły w "tamtych czasach", a to, czym zajmują się i do czego nawołują obecnie.

    OdpowiedzUsuń