Wspomnienia o służbie ministranckiej przy katedrze w
Kwidzynie O. Izydora Koźbiała- pierwszego rektora.
Niniejsze wspomnienia spisane zostały przez Izydora Koźbiała w połowie lat sześćdziesiątych. Zachowana została oryginalna pisownia.
W końcu lipca 1945 r. otrzymałem obediencję od N. O.
Prowincjała O. Maurycego Madzurka, aby udać się z Kalisza gdzie przebywałem od
lutego 1945 r. Do Kwidzyna przybyłem z początkiem sierpnia 1945 roku. Zastałem
zapracowanego O. Edmunda Gralę, który porządkował mocno zdewastowany i
zabrudzony kościół, przystosowując go na święte czynności. Kilka życzliwych
rodzin stanęło do pomocy, zarówno spośród autochtonów jak też przesiedleńców ze
wschodu. Oni to użyczyli nam mieszkania w swoim domu, bezinteresownie żywili
ponad miesiąc. Już wtedy największą gorliwość przejawiali młodzieńcy i chłopcy-
przyszli ministranci katedry. Pamiętam niektóre nazwiska: Bagińscy, Kąkolewscy,
Zawadzcy. W końcu sierpnia przybył nam do pomocy Br. Kasjusz Rajczakowski.
Radosna była ta chwila, gdy 4 września 1945
roku mogliśmy poświęcić kościół św. Jana, dawną katedrę biskupów pomezańskich,
otrzymawszy uprzednio i pozwolenie i jurysdykcję od biskupa Kallera, który
rezydował jeszcze w Olsztynie, a przejazdem odwiedził Kwidzyn. Odtąd już w „naszym” kościele mogliśmy sprawować służbę Bożą.
Do tej pory musieliśmy ją pełnić w kościele parafialnym, nie znajdując tu ani
pomocy ani podzięki za wkładaną codziennie pracę. Kilku ministrantów „zaraz
przepisało się” z parafii do katedry a inni prosili, aby ich wyuczyć służby
ołtarza. Prawie codziennie przybywali nowi zwłaszcza, gdy zaczęliśmy uczyć
religii w szkołach kwidzyńskich, a tej nauki było wiele, bo w okresie
największego natężenia miałem osobiście 58 godzin religii tygodniowo, a O.
Edmund też ponad 40 godzin. W połowie września 1945 roku, odkryliśmy dawną
pastorówkę - mieszkanie ewangelickiego pastora. Otrzymaliśmy przydział na
mieszkanie w tym domu.
Dzielnie pomagali nam ministranci, gdy porządkowaliśmy
mieszkanie, wprawiali szyby, drzwi. Następne prace to porządkowanie domu przy
katedrze, gdzie urządziliśmy piękną salę teatralną przy katedrze ze sceną, oraz
kilka świetlic dla poszczególnych grup ministranckich. Po przeniesieniu O.
Edmunda do innego klasztoru przybył do Kwidzyna O. Rajmund, a potem O. Tadeusz
Firmowski, który bardzo pięknie pracował i w kościele i szkole.
Zespół
ministrantów liczył już chyba ponad 70 młodzieńców, podzielonych na grupy.
Przyjmowanie odbywało się po opanowaniu ministrantury i służeniu w sposób
bardzo uroczysty w kościele przy wręczeniu komży i odznak ministranckich.
Mieliśmy swój sztandar, na którym patronował nam św. Stanisław Kostka, mieliśmy
zebrania i mieliśmy wycieczki, częste szczególnie latem w wakacje i mieliśmy
nagrody za pilne służenie, niektóre bardzo cenne jak np. wycieczka w góry, nad
morze.Wspominam rzewnie Pierwszą Komunię Świętą urządzona dla dzieci z Domów Dziecka, które przybyły ze Związku Radzieckiego, podczas której wiele pomocy świadczyli ministranci, a potem usługiwali przy wspólnym śniadaniu. Kilka razy urządzaliśmy przedstawienia.
Ulżyli nam w pracy w następnych latach Ojcowie, którzy przybyli do nas: O. Ksawery Dągielski, O. Włodzisław Neterowicz i O. Alfons Neumann. Objęli wiele godzin religii w szkołach, głosili kazania, a O. Ksawery zorganizował pokazy kukiełek przy pomocy ministrantów.(...)
Ówcześni ministranci kwidzyńscy, po latach dwudziestu kiedy piszę te wspomnienia - to już poważni ludzie na stanowiskach. Czytam czasem w prasie Wybrzeża ich nazwiska, jako inżynierów, lekarzy, nauczycieli, jeden archeolog wybitny, kilku kapłanów. Ile pozostało im w pamięci i w życiu dawnych ideałów - musieliby sami powiedzieć...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz