piątek, 3 października 2014

Repatrianci, kresowiacy czy już mieszkańcy Kwidzyna?

    Pod wpływem jednego z ostatnich komentarzy na blogu postanowiłam zamieścić całość mojego referatu, poświęconego problematyce repatriantów. Któż to był? Czy właściwym jest nazywanie repatriantami ludzi, którzy właściwie nie mieli wyboru? Którzy musieli opuścić swój rodzinny dom? Zachęcam do dyskusji. Wystąpienie nie jest długie, mam nadzieję, że również interesujące ;)


Napiszcie, co sądzicie o problemie repatriacji. Może ktoś z waszych krewnych pochodzi z Kresów?

2 komentarze:

  1. Ani zdania o Sybirakach!!!! Czy oni do Kwidzyna zjechali na ochotnika, skąd się wzięli? Może z Mandżurii ? Ilu ich zwieziono do Kwidzyna? Sybiracy to tez jak najbardziej Kresowiacy! Burmistrz przedstawiając Panią jako kandydatkę na radną twierdził,że Pani wie wszystko o historii Kwidzyna i co wylazło szydło z worka?!

    OdpowiedzUsuń
  2. Odnośnie charakteru mojego wystąpienia wypowiedziałam się już w jednym z poprzednich komentarzy. Owszem- ciągle i zawsze i w każdej sytuacji można wyszukać jeszcze, czego zabrakło. A jest to szczególnie łatwe, kiedy "ocenia się" wystąpienie, które było krótkim komunikatem.
    W raportach, które przeglądałam w AP w Malborku nie ma szczegółowych danych, dotyczących Sybiraków jako odrębnej grupy osiedlanej w Kwidzynie. Są pojedyncze informacje np. o transporcie dzieci do Kwidzyna, z których część to dzisiejsi mieszkańcy naszego miasta. Jednak w statystykach ogólnych zostali wszyscy "wrzuceni" do jednej rubryki pod nazwą "repatrianci" lub "zza Buga". Repatrianci pisanej w dodatku zawsze małą literą i z pogardą w raportach ówczesnych władz. Poza tym w swoich zarzutach już Pani sobie sama odpowiedziała: Sybiracy to też jak najbardziej Kresowiacy! Osobiście uważam, że poza Sybirakami, Repatriantami byli również przybysze z centralnej Polski, zza Wisły, z Grudziądza i bardzo liczna grupa z Warszawy, z których wielu to byli uczestnicy Powstania Warszawskiego. I są to równie ciekawe wątki, nie poruszone na sesji RM. Ponadto wciąż trudny i wciąż nie wyjaśniony do końca proces przesiedlania mieszkańców przedwojennego miasta, a więc autochtonów. Z punktu widzenia historii, odartej z emocji, to był to proces niesamowicie tożsamy z działalnością władz w stosunku do przybyszów zza Buga.
    Dodam, że sprawy Sybiraków w przeciwieństwie do pozostałych "grup" osiedlonych w Kwidzynie doczekały się swojego własnego (choć niepełnego) opracowania. Zachęcam do lektury książki Eugeniusza Lityńskiego pt. Ukarani za niepopełnione winy, wyd. Stronno 2001.
    Odnośnie "szydła z worka" to nie zajmuję się kampanią wyborczą na tej stronie. Zapraszam do dyskusji na facebooku, na moim profilu. Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń