wtorek, 11 lutego 2014

Cukiernia Utasch

    Właśnie trafił do Kwidzyna najnowszy numer gazety "Kleine Weichselzeitung", wydawanej w Celle przez byłych mieszkańców Kwidzyna. Zainteresował mnie krótki tekst, a właściwie wspomnienie Elfridy Müller z domu Utasch, spadkobierczyni rodziny Utasch, która w przedwojennym Kwidzynie prowadziła cukiernię przy Katedrze.

    Pani Elfrida wspomina, że pierwszym właścicielem cukierni w podcieniowej kamienicy w rynku był Siegfried Utasch i jego żona Elisa. Małżeństwo to miało trzech synów i córkę. Najstarszy syn - Walter odziedziczył po ojcu fach i także został cukiernikiem. Było to o tyle ważne, że również po ojcu odziedziczył cukierniany interes koło Katedry. Niestety, szczęście młodej rodziny Utasch nie trwało długo, bowiem Walter umarł bardzo młodo (w 1921 roku), pozostawiając wdowę Gertrudę i córkę Evelore. Cukiernię przejął wtedy młodszy syn pierwszego właściciela, ale nie był on cukiernikiem. W cukierni wytrzymał jedynie rok. Był jeszcze trzeci syn - Georg, ale wcześniej już wyjechał z miasta i swoje życie osobiste i zawodowe układał poza rodzinnym Marienwerder. Mimo tego Georg został współwłaścicielem firmy wraz z Charlotte - córką Siegfrida i Elisy, która teraz nosiła już nazwisko Venske. Były to już lata trzydzieste, rodzeństwo nie zajmowało się cukiernią osobiście, przekazując w najem prowadzenie interesu mistrzowi cukierniczemu Emilowi Schramm.
    Charlotte Venske miała jednego syna Helmuta, który zginął podczas wojny. Helmut zostawił młodą dziewczynę, z którą nie zdążył się ożenić. Była nią autorka tekstu Elfrida Müller. Charlotte Venske adoptowała Elfridę, aby móc przekazać jej rodzinny majątek. Po ewakuacji z Kwidzyna, i przybyciu do Wirtembergii w 1945 roku, Charlotte zmarła. Spadkobierczynią nieruchomości pozostała Elfrida, która zgodnie z prawem niemieckim otrzymała w późniejszym okresie os państwa odszkodowanie za utracone mienie.
    Z tekstu nie wynika, dlaczego cały majątek odziedziczyła Elfrida, skoro najstarszy brat rodziny Utasch pozostawił córkę, a i pozostali bracia także mogli mieć potomstwo. Być może - podobnie jak syn Charlotty - Helmut, zginęli podczas wojny lub umarli. Historia ta, niezależnie od tego czy pełna, czy też nie, jest bardzo ciekawa. Cukiernia Utasch musiała być miejscem magicznym. Posadowionym w bezpośrednim sąsiedztwie Katedry stanowiła o wysokiej pozycji rodziny pośród rzemieślników kwidzyńskich. Dziś Utasch jest także charakterystycznym punktem w ikonografii naszego miasta. Na zdjęciach, pocztówkach. Po lekturze tekstu w "Kleine Weichselzeitung" dla mnie stała się jeszcze jednym symbolem: niespełnionej nadziei Siegfrieda Utasch i jego żony Elisy, o cukierni przechodzącej z ojca na syna, o jednym z ważniejszych miejsc spotkań kwidzyniaków sprzed 1945 roku...


Cukiernia Utasch znajdowała się w pierwszej kamienicy podcieniowej, licząc od Katedry.

Siegfried Utasch wydał wiele pocztówek, reklamując z własną cukiernię
 
Najnowszy numer "Kleine Weichselzeitung"

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz