niedziela, 16 lutego 2014

Któż nie lubi jeździć na sankach...

    Jako, że za oknem zima (teoretycznie), a w telewizorze transmisje z Zimowych Igrzysk Olimpijskich w Soczi, postanowiłam w mojego bloga wpleść zimowy wątek. Miejscem moich zainteresowań w tym przypadku, jest dyscyplina, w której Polacy nie osiągnęli jeszcze żadnych laurów olimpijskich. Mowa tu o saneczkarstwie, które sportowo jest trudną dyscypliną, natomiast amatorsko, uprawiał ją w pewnym sensie każdy z nas.
    Saneczkarstwo lub inaczej sport saneczkowy – jedna z dyscyplin zaliczanych do sportów zimowych. Wyścigi na sankach sportowych są rozgrywane na torach sztucznych lub naturalnych, w konkurencji kobiet i mężczyzn, indywidualnie i w dwójkach. Kolebką polskiego saneczkarstwa jest Krynica-Zdrój. W 1909 roku powstała pierwsza sekcja saneczkarska przy klubie sportowym Makabi w Krynicy, w 1914 roku Polska po raz pierwszy wzięła udział w mistrzostwach Europy. Po I wojnie światowej podjęto decyzję o budowie toru saneczkowego który został oddany do użytku w 1929 roku (tyle Wiki). Saneczkarstwo było (i jest) także niesamowicie popularne w Niemczech. Czy wiecie, że dziś Niemcy mają największą liczbę zawodowych torów saneczkowych na świecie? Jak wiadomo, jeśli są wyniki w zawodach, to i dyscyplina lepiej się rozwija, czego przykładem jest choćby Adam Małysz i "małyszomania" a pałeczkę teraz ma szansę przejąć Kamil Stoch z kilkoma innymi skoczkami.

    Dlaczego o tym piszę? W przedwojennym Kwidzynie, a więc będącym w administracji niemieckiej, szczególnie we wspomnieniach bardzo często przewija się wątek saneczkarski. Myślę, że składały się na to trzy elementy. Pierwszy, podstawowy - oczywiście jest taki, że każdy z nas jako dziecko jeździł na sankach i każdy szukał choćby najmniejszego pagórka, aby skorzystać z tej zimowej przyjemności. Drugim elementem jest przywołany już wcześniej przeze mnie fakt popularności saneczkarstwa jako dyscypliny sportowej. Trzeci- w przypadku Kwidzyna chyba bardzo ważny- to fakt bardzo dużego zróżnicowania terenu w naszym mieście. Liczne pagórki, wzniesienia i wybrzuszenia skłaniają wręcz do posiadania sanek i wykorzystania ich w zimowej aurze. Kilkukrotnie w źródłach niemieckich natrafiłam na informację, iż niemieckie władze naszego miasta przed 1945 rokiem "przymierzały się" do wybudowania w Kwidzynie toru saneczkowego. Terenem zainteresowania były zróżnicowane i pagórkowate tereny Miłosnej. Trudno dziś orzec, na ile plany były "poważne" lub zaawansowane, ponieważ budowy nawet nie rozpoczęto, a i konkretnych źródeł pisanych na ten temat brak.
    Powojenne władze Kwidzyna - mimo, iż stanowiły nową "suwerenną" władzę, bardzo często odkurzały pomysły i idee przedwojennych gospodarzy miasta, co bardzo często przebija w czasie lektury dokumentów z lat 50' - 70' XX wieku. Władze Kwidzyna doskonale znały zalety i wady położenia miasta i wbrew pozorom uwzględniały je przy podejmowaniu różnych decyzji. Dość powiedzieć, że o przymiarkach do budowy toru saneczkowego także wiedziały. Ewentualny zamysł budowy takiego toru zaczęto rozważać na początku lat sześćdziesiątych XX wieku. Saneczkarstwo stawało się coraz modniejsze, w Polsce właśnie zorganizowano Mistrzostwa Świata i Europy, Polacy odnosili pierwsze sukcesy. A w Kwidzynie? A w Kwidzynie podjęto decyzję o budowie toru saneczkowego. Dokładniej rzecz ujmując- toru przeznaczonego dla amatorów saneczkarstwa, raczej bez zamysłu na zawodowstwo, ale od czegoś trzeba było zacząć.
    12 stycznia 1966 roku w Kwidzynie Komisja Sportu i Turystyki przy MRN wystąpiła z wnioskiem o powołaniu do życia Społecznego Komitetu Budowy Toru Saneczkowego. Właściwy wniosek w tej sprawie złożony został do Prezydium Miejskiej Rady Narodowej, z prośbą, aby Komitet zaczął formalnie pracować nie później niż od dnia 15 kwietnia 1966 roku. W skład tego gremium mieli zasiąść przedstawiciele następujących organizacji i instytucji: Polski Komitet Kultury Fizycznej i Turystyki (PKKFiT), Miejskie Przedsiębiorstwo Gospodarki Komunalnej (MPGK), Zakład Zieleni Miejskiej, Administracja Rejonu nr 3 (a więc tego, na którym miał powstać tor), ZMS i ZHP. Jako przewodniczącego i w pewnym sensie "nadzorcę" całego przedsięwzięcia powołano inspektora Ob. Waleszkowskiego.
     O potrzebach takiego toru można się rozpisywać bez końca, ważniejszą sprawą była kwestia jego lokalizacji. Otóż zaplanowano, żeby tor ten wybudować za ówczesną szkołą muzyczną. Przypomnę, że szkoła muzyczna w 1966 roku mieściła się w innym rejonie miasta, niż dziś (patrz: jeden z poprzednich moich wpisów).
    Tor saneczkowy miał powstać pomiędzy dzisiejszymi ulicami: Sztumską, Żwirki i Wigury. A więc na tyłach Modexu, którego oczywiście wtedy jeszcze nie było. Nie natrafiłam na informacje, z których wynikałoby, dlaczego tor nie powstał i kiedy ostatecznie "dano sobie spokój" z jego budową. W jednym z protokołów z posiedzenia Miejskiej Rady Narodowej zachowała się wzmianka, że brak środków finansowych uniemożliwia rozpoczęcie budowy. I to w zasadzie był pewnie ten właściwy powód...


    W Kwidzynie niegdyś bardzo dobrze wykorzystywano pagórkowaty teren, na którym miasto jest położone. W Podzamczu istniał nawet wyciąg narciarski, ale to temat na inną zimową opowieść...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz