Jako, że za oknem zima (teoretycznie), a w
telewizorze transmisje z Zimowych Igrzysk Olimpijskich w Soczi, postanowiłam w
mojego bloga wpleść zimowy wątek. Miejscem moich zainteresowań w tym przypadku,
jest dyscyplina, w której Polacy nie osiągnęli jeszcze żadnych laurów
olimpijskich. Mowa tu o saneczkarstwie, które sportowo jest trudną dyscypliną,
natomiast amatorsko, uprawiał ją w pewnym sensie każdy z nas.
Saneczkarstwo
lub inaczej sport saneczkowy – jedna z dyscyplin zaliczanych do sportów
zimowych. Wyścigi na sankach sportowych są rozgrywane na torach sztucznych lub
naturalnych, w konkurencji kobiet i mężczyzn, indywidualnie i w dwójkach.
Kolebką polskiego saneczkarstwa jest Krynica-Zdrój. W 1909 roku powstała
pierwsza sekcja saneczkarska przy klubie sportowym Makabi w Krynicy, w 1914
roku Polska po raz pierwszy wzięła udział w mistrzostwach Europy. Po I wojnie
światowej podjęto decyzję o budowie toru saneczkowego który został oddany do
użytku w 1929 roku (tyle Wiki). Saneczkarstwo było (i jest) także niesamowicie
popularne w Niemczech. Czy wiecie, że dziś Niemcy mają największą liczbę
zawodowych torów saneczkowych na świecie? Jak wiadomo, jeśli są wyniki w zawodach,
to i dyscyplina lepiej się rozwija, czego przykładem jest choćby Adam Małysz i
"małyszomania" a pałeczkę teraz ma szansę przejąć Kamil Stoch z
kilkoma innymi skoczkami.
Dlaczego o tym piszę? W przedwojennym Kwidzynie, a więc będącym w administracji
niemieckiej, szczególnie we wspomnieniach bardzo często przewija się wątek saneczkarski.
Myślę, że składały się na to trzy elementy. Pierwszy, podstawowy - oczywiście
jest taki, że każdy z nas jako dziecko jeździł na sankach i każdy szukał choćby
najmniejszego pagórka, aby skorzystać z tej zimowej przyjemności. Drugim
elementem jest przywołany już wcześniej przeze mnie fakt popularności
saneczkarstwa jako dyscypliny sportowej. Trzeci- w przypadku Kwidzyna chyba
bardzo ważny- to fakt bardzo dużego zróżnicowania terenu w naszym mieście.
Liczne pagórki, wzniesienia i wybrzuszenia skłaniają wręcz do posiadania sanek
i wykorzystania ich w zimowej aurze. Kilkukrotnie w źródłach niemieckich
natrafiłam na informację, iż niemieckie władze naszego miasta przed 1945 rokiem
"przymierzały się" do wybudowania w Kwidzynie toru saneczkowego.
Terenem zainteresowania były zróżnicowane i pagórkowate tereny Miłosnej. Trudno
dziś orzec, na ile plany były "poważne" lub zaawansowane, ponieważ
budowy nawet nie rozpoczęto, a i konkretnych źródeł pisanych na ten temat brak.
Powojenne władze Kwidzyna - mimo, iż stanowiły nową "suwerenną"
władzę, bardzo często odkurzały pomysły i idee przedwojennych gospodarzy
miasta, co bardzo często przebija w czasie lektury dokumentów z lat 50' - 70'
XX wieku. Władze Kwidzyna doskonale znały zalety i wady położenia miasta i
wbrew pozorom uwzględniały je przy podejmowaniu różnych decyzji. Dość
powiedzieć, że o przymiarkach do budowy toru saneczkowego także wiedziały.
Ewentualny zamysł budowy takiego toru zaczęto rozważać na początku lat
sześćdziesiątych XX wieku. Saneczkarstwo stawało się coraz modniejsze, w Polsce
właśnie zorganizowano Mistrzostwa Świata i Europy, Polacy odnosili pierwsze
sukcesy. A w Kwidzynie? A w Kwidzynie podjęto decyzję o budowie toru
saneczkowego. Dokładniej rzecz ujmując- toru przeznaczonego dla amatorów
saneczkarstwa, raczej bez zamysłu na zawodowstwo, ale od czegoś trzeba było
zacząć.
12 stycznia 1966 roku w Kwidzynie Komisja Sportu i Turystyki przy MRN wystąpiła
z wnioskiem o powołaniu do życia Społecznego Komitetu Budowy Toru Saneczkowego.
Właściwy wniosek w tej sprawie złożony został do Prezydium Miejskiej Rady
Narodowej, z prośbą, aby Komitet zaczął formalnie pracować nie później niż od
dnia 15 kwietnia 1966 roku. W skład tego gremium mieli zasiąść przedstawiciele
następujących organizacji i instytucji: Polski Komitet Kultury Fizycznej i
Turystyki (PKKFiT), Miejskie Przedsiębiorstwo Gospodarki Komunalnej (MPGK),
Zakład Zieleni Miejskiej, Administracja Rejonu nr 3 (a więc tego, na którym
miał powstać tor), ZMS i ZHP. Jako przewodniczącego i w pewnym sensie
"nadzorcę" całego przedsięwzięcia powołano inspektora Ob. Waleszkowskiego.
O potrzebach takiego toru można się rozpisywać bez końca, ważniejszą
sprawą była kwestia jego lokalizacji. Otóż zaplanowano, żeby tor ten wybudować
za ówczesną szkołą muzyczną. Przypomnę, że szkoła muzyczna w 1966 roku mieściła
się w innym rejonie miasta, niż dziś (patrz: jeden z poprzednich moich wpisów).
Tor saneczkowy
miał powstać pomiędzy dzisiejszymi ulicami: Sztumską, Żwirki i Wigury. A więc
na tyłach Modexu, którego oczywiście wtedy jeszcze nie było. Nie natrafiłam na
informacje, z których wynikałoby, dlaczego tor nie powstał i kiedy ostatecznie
"dano sobie spokój" z jego budową. W jednym z protokołów z
posiedzenia Miejskiej Rady Narodowej zachowała się wzmianka, że brak środków
finansowych uniemożliwia rozpoczęcie budowy. I to w zasadzie był pewnie ten
właściwy powód...
W Kwidzynie niegdyś bardzo dobrze wykorzystywano pagórkowaty teren, na którym
miasto jest położone. W Podzamczu istniał nawet wyciąg narciarski, ale to temat
na inną zimową opowieść...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz