W tym wpisie odbiegniemy nieco od dziejów najnowszych, za to pomkniemy w odległe zakamarki kwidzyńskiej historii średniowiecznej. Spieszę bowiem donieść, że rozpoczęły się właśnie prace nad nową powieścią historyczną, której wydarzenia osadzone zostały w naszym grodzie. Na kolejnych stronach powieści cofniemy się do epoki, w której Kwidzynem zarządzali biskupi pomezańscy, a w Katedrze zamurowana została Dorota z Mątów... zresztą sami poczytajcie...
Autorem powieści jest pan Kazimierz Trybulski. Za wiedzą i zgodą autora, zamieszczam wpis z jego bloga, zachęcając do odwiedzenia także jego strony http://kazimierztrybulski.bloog.pl:
"Oto jak o powstaniu miasta Kwidzyna pisze największy kronikarz krzyżacki ks. Piotr z Dusburga: „Kiedy murgrabia brandenburski przebywał w Chełmnie, przybywali tam liczni książęta z Polski: książę Konrad, książę kujawski, książę krakowski i książę wrocławski Henryk, którego zabili potem Tatarzy, następnie Odonic książę gnieźnieński i liczni inni szlachetni mężowie i możni, którzy zamieszkiwali ziemie od rzeki Odry aż po rzekę Wisłę i od rzeki Bóbr aż po rzekę Nysę, dalej Świętopełk książę pomorski ze swoim bratem Samborem. Ci z wielką liczbą rycerstwa i zbrojnych, jakiej nigdy dotąd w Prusach nie widziano, wkroczyli do Prus i budując miasto Wyspy Przenajświętszej Marii umocnili wzniesiony wcześniej zamek.”
Autorem powieści jest pan Kazimierz Trybulski. Za wiedzą i zgodą autora, zamieszczam wpis z jego bloga, zachęcając do odwiedzenia także jego strony http://kazimierztrybulski.bloog.pl:
"Oto jak o powstaniu miasta Kwidzyna pisze największy kronikarz krzyżacki ks. Piotr z Dusburga: „Kiedy murgrabia brandenburski przebywał w Chełmnie, przybywali tam liczni książęta z Polski: książę Konrad, książę kujawski, książę krakowski i książę wrocławski Henryk, którego zabili potem Tatarzy, następnie Odonic książę gnieźnieński i liczni inni szlachetni mężowie i możni, którzy zamieszkiwali ziemie od rzeki Odry aż po rzekę Wisłę i od rzeki Bóbr aż po rzekę Nysę, dalej Świętopełk książę pomorski ze swoim bratem Samborem. Ci z wielką liczbą rycerstwa i zbrojnych, jakiej nigdy dotąd w Prusach nie widziano, wkroczyli do Prus i budując miasto Wyspy Przenajświętszej Marii umocnili wzniesiony wcześniej zamek.”
Nie mam zamiaru rozwodzić się nad
dziejami Kwidzyna, zrobili to w sposób doskonały i wyczerpujący
miejscowi historycy w obszernej pracy: „Kwidzyn Dzieje miasta”(streszczenie pracy na portalu: kwidzyn.pl)
Zacytowałem powyższy fragment tylko dlatego, że wywołał we mnie pewną,
historiozoficzną niemalże refleksję: niewiele jest miast mogących
pochwalić się takimi narodzinami - oto całe niemalże rycerstwo polskie,
bo to i Gniezno i Wrocław i Kraków nawet biorą w tym udział, wraz z
rycerstwem zachodnim i wojskami wezwanego na pomoc Zakonu N.M.P., w
liczbie, „jakiej nigdy dotąd w Prusach nie widziano”, rozpoczyna wielką
krucjatę przeciwko pogańskim Prusom, krucjatę, która potrwa wiele lat, a
która na zawsze zmieni bieg historii. Pierwszym aktem twórczym tych
międzynarodowych sił spod znaku krzyża jest powołanie do życia miasta
zwanego przez krzyżowców „Marienwerder”, czyli „Wyspa Marii.” Czy
niezwykłe okoliczności narodzin tego miasta należałoby traktować jak
jakiś znak czy symbol, trudno powiedzieć; Jedno jest pewne: Opatrzność
wyznaczyła Wyspie Marii w dziejach Prus Zakonnych, i nie tylko, rolę
szczególną, bo chociaż miasto to nie należało do największych i
najbardziej rozwiniętych gospodarczo miast państwa krzyżackiego,
odgrywało w nim jednak ogromną rolę religijną i kulturotwórczą. Było
przecież stolicą Diecezji Pomezańskiej, siedzibą znanych, wybitnych
biskupów Kościoła Powszechnego (takich, jak Jan Monch) i Kapituły, w
której zasiadali tacy ludzie, jak: prof. Uniwersytetu Praskiego, wybitny
teolog, autor obszernych prac o bł. Dorocie - Jan z Kwidzyna, wybitny
prawnik krzyżacki (późniejszy biskup) Jan Ryman oraz autor jednej z
kronik państwa krzyżackiego, Jan z Żuławki. Do tej listy warto też dodać
syna kwidzyńskiego mieszczanina, wybitnego medyka, kanonika
włocławskiego Mikołaja Wodkę.
W Kwidzynie też, w wieku XIV, obok
zamku kapituły pomezańskiej, powstaje gotycka katedra - najwspanialsza i
najpiękniejsza budowla sakralna państwa zakonnego. Do dzisiaj podziwiać
można jej niezwykłą architekturę i będące arcydziełem średniowiecznego
malarstwa freski. To w tej właśnie katedrze spędziła ostatnie chwile
swojego życia jedna z największych mistyczek średniowiecznych,
wizjonerka i stygmatyczka – bł. Dorota z Mątów. (Więcej na temat tej świętej w poprzednim wpisie: „Mało znane, wielkie święte państwa krzyżackiego.”)
To w tej katedrze pochowanych zostało trzech wielkich (i to nie tylko z
nazwy) mistrzów Zakonu Najświętszej Marii Panny: Werner von Orseln,
Ludolf Konig von Watzau i Henryk von Plauen.
Werner von Orseln to wielki mistrz
Zakonu w latach 1324 – 1330. Jeden z niewielu przełożonych Zakonu,
któremu bardzo leżało na sercu życie duchowe braci Zakonu Krzyżackiego.
Zorganizował dwa zjazdy duchowieństwa pruskiego i wydał wiele aktów
administracyjnych regulujących ustrój zgromadzenia. Swoje marzenia o
Zakonie wiernym ideałom zakonów rycerskich przypłacił życiem.
Wielki dramat Ludolfa Koniga,
mistrza, któremu państwo zakonne zawdzięczało sześćdziedziąt sześć lat
pokoju z Polską, poruszyć może najbardziej zatwardziałego wroga Zakonu.
Henryk von Plauen to z kolei
człowiek, który na dobrą sprawę (pomijając wszelkie inne przypuszczenia,
podejrzenia czy domysły) uratował stolicę pańtwa krzyżackiego, a może i
nawet samo państwo) przed całkowitą klęską. Potem stał się niestety
ofiarą własnej próżności i zachłanności, za co został oskarżony przez
braci o zdradę. Czy słusznie, nieważne. Jedno jest pewne: jego zasług
dla Zakonu nikt z nich na pewno nie podważał.
Ileż historiozoficznych przemyśleń
dostarczyć może turyście krypta trzech wielkich mistrzów, tym bardziej
że ich groby znalezione zostały dopiero w 2007 r.! W jak przedziwny
sposób wpisuje się w losy tych grobów przepowiednia bł. Doroty (również w
poprzednim wpisie). Zamiast „turyście”, z powodzeniem mógłbym użyć
słowa: „pielgrzymowi”, bo przecież obok grobów wielkich mistrzów
znajduje się pusty grób bł. Doroty, również odkryty w roku 2007.
Dlaczego pusty? No cóż! Historia nadal skrywa przed nami wiele
niezwykłych tajemnic, chociaż czasami zaskakuje nas swoją szczerością,
jak na przykład w sprawie ubiorów wielkich mistrzów. Niby drobiazg, ale
jakiej wagi! Na mnie na przykład ogromne wrażenie zrobiła informacja, że
mistrzowie ci chodzili w drogich, wzorzystych jedwabiach, i że płaszcz,
w którym takiego mistrza chowano do grobu, uszyty był z 14 rodzajów
kolorowego, włoskiego jedwabiu!
Duże wrażenie robi rekonstrukcja grobowca; kto jeszcze tam nie był, koniecznie powinien się wybrać.
Moje zauroczenie średniowiecznym
Kwidzynem (nie będę mówił nic o współczesnych dokonaniach kulturalnych
miasta, żeby nie dokonywać niewygodnych porównań) trwa od dawna, ale ze
zrozumiałych względów, zacząłem od Grudziądza i Powiatu Grudziądzkiego
(„Ballada o rycerzu Krzyża” i „Za rzeką czasu”). Teraz jednak
postanowiłem napisać powieść, której akcja toczyć się będzie (właściwie
to już się toczy) w średniowiecznym Kwidzynie w latach: 1391 – 1394.
Dlaczego akurat te lata? Bo właśnie w tych latach przebywa w Kwidzynie
wspomniana już przeze mnie Dorota Swertveger (obecnie błogosławiona),
dziekanem Kapituły jest znany nam już Jan z Kwidzyna, który od początków
1392 roku spisuje wizje Doroty, biskupem pomezańskim jest Jan Monch,
plebanem Mikołaj Osterode, prepozytem Jan Ryman, oficjałem Jan z Żuławki
a burmistrzem miasta Piotr Kunzel. W katedrze, pod posadzką
prezbiterium leżą już dwaj wielcy mistrzowie: Werner von Orseln i Ludolf
Konig von Watzau, a na ścianach katedry powstają właśnie niezwykłe
freski.
Wielkim mistrzem Zakonu jest
najpierw „gniewny człowiek o szpetnym obliczu”, czyli Konrad von
Wallenrode (któremu Dorota Swertveger przepowiedziała rychłą i nagłą
śmierć), potem Konrad von Jungingen, który ostrzegał braci, żeby nie
wybierali po nim jego brata Ulryka, bo źle się to dla Zakonu skończy. W
polityce międzynarodowej wrze: Zakon nie chce uznać chrztu Litwy i
kontynuuje „krucjaty”, Polacy twierdzą z kolei, że Zakon, walcząc z
państwem polsko-litewskim, stał się „wrogiem chrześcijaństwa” numer
jeden i że papież powinien odebrać mu prawo misji. Obydwie strony
rozwijają propagandę ideologiczną na niespotykaną dotychczas skalę, a
agenci obydwu stron mają ręce pełne roboty.
Tak więc jest o czym pisać.
Oczywiście oprócz realiów historycznych, obyczajowych i wszystkich
innych, będzie też fabuła (mam nadzieję, że ciekawa), której nie
zdradzę, będą liczni bohaterowie z różnych warstw społecznych, będzie
też obecna … a właściwie to wszechobecna chrześcijańska mentalność
człowieka wieków średnich. Bez tego o średniowieczu mówić się nie da.
Przypomniała mi się pewna „recenzja”
powieści „Za rzeką czasu”, w której to „recenzji” autorka miała do mnie
pretensję, że mój rycerz Karol jest człowiekiem wierzącym, że moi
bohaterowie często się modlą i walczą z poganami, którzy przecież też
mieli prawo do wyznawania swojej religii. No cóż! Autorka „recenzji” to
wie, ja wiem, ale ludzie w średniowieczu nie wiedzieli. Myślę, że
opowiadając o nich, nie powinienem kłamać, bo mogą mnie straszyć po
nocach, czego bardzo nie lubię. Nie jestem historykiem, to fakt. Jestem
pisarzem, a więc trochę pozmyślać mógłbym, ale bez przesady!
Będą też ilustracje (może nawet
kolorowe), mapka terenu i plan średniowiecznego Kwidzyna. Adresatem
powieści będzie nie tylko młodzież, ale też ludzie dorośli (chociaż z tą
dorosłością też różnie bywa), tak więc według moich zamierzeń będzie to
powieść w miarę uniwersalna, która (tak myślę) zainteresuje każdego.
Acha! Jedna uwaga: wszyscy
kanonicy, biskup i w ogóle duchowieństwo państwa zakonnego to również
bracia Zakonu Krzyżackiego. Mówię o tym, że w mniemaniu wielu tylko ci,
którzy machali mieczami byli braćmi Zakonnymi, chociaż to tylko oni
sprawowali faktyczną władzę w państwie. Rolę kulturotwórczą pełnili
jednak bracia kapłani.
Wracając do mojej nowej powieści:
jaki będzie tytuł? A właściwie, to jaki jest jej tytuł, bo przecież już
ją jakiś czas piszę? „Wyspa Marii” – taki, jak na razie, jest tytuł tej
książki. Myślę, że nie ulegnie zmianie, bo bardzo mi się podoba.
Kiedy zostanie wydana? Bóg jeden
wie. „Akt twórczy” będzie trwał z pewnością gdzieś do końca września.
Chyba nie muszę nikogo przekonywać, że oprócz pisania, czas zajmuje mi
też czytanie; nie chcę przecież czytelnikom głupot naopowiadać.
Załączam kilka zdjęć wykonanych w niezwykłym miejscu zwanym Kwidzyn, lub „Wyspa Marii.”
P.S. Zapomniałem dodać, że miasto Kwidzyn wspiera mój „projekt”, z czego bardzo się cieszę."
źródło i zdjęcia znajdziesz tutaj: http://kazimierztrybulski.bloog.pl:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz