środa, 6 marca 2013

Pokłosie "Pokłosia"

    Właśnie rozpoczął się przegląd kina polskiego, organizowany przez DKF "Powiększenie". Sześć znakomitych filmów polskich, wyemitowanych w kwidzyńskim kinie przez trzy dni. W poniedziałek obejrzałam dwie produkcje: "Obławę" oraz "Pokłosie". Nie będę tutaj dokonywać ani oceny historycznej, ani recenzji. Jednak po obejrzeniu "Pokłosia" uznałam, iż można do tematyki tego filmu "dorzucić" kilka kwidzyńskich groszy...
    Kiedyś obiecałam komuś, że sprawa ta nie ujrzy światła, szczególnie sensacyjnego, dziennikarskiego. Dlatego też nie będę używać ani dat, ani nazw, ani nazwisk. Lat temu kilka skontaktował się ze mną pewien człowiek, informując, iż na jednej z kwidzyńskich ulic, przed prywatną posesją leży "dziwny" chodnik, który wskazuje ponad wszelką wątpliwość, że materiałem, z którego został wykonany są płyty nagrobkowe. Już wkrótce informacja nie tylko potwierdziła się, ale w "praniu" okazało się, że nagrobki pochodzą z cmentarza żydowskiego w Kwidzynie. Wiele czasu i zachodu zajęło, aby sprawę tę załatwić polubownie, dyskretnie, a co najważniejsze skutecznie. Do depozytu trafiło ponad dwadzieścia macew, w większości z końca XIX wieku. Poza czterema XX wiecznymi wykonane z piaskowca, opisane w języku niemieckim i hebrajskim. Przewijają się na nich znane już historii kwidzyńskiej nazwiska jak Jacoby czy Lewin. Jedna z macew pochodzi z pochówku kantora kwidzyńskiej gminy żydowskiej Oppenheima.
    Może ktoś zapytać, skąd taki tytuł tego posta? Otóż w swoich dociekaniach ustaliłam, iż dom, przed którym leżał chodnik z nagrobków był jedynym, przed którym ów trakt się zachował do czasów współczesnych... Dowiedziałam się, że takie chodniczki wykonano w kilkunastu innych domach przy tej ulicy. W kilku przypadkach płyty zostały pokruszone i wykorzystane jako materiał budowlany np. przy wzmacnianiu fundamentów. Ci mieszkańcy, do których udało się dotrzeć i którzy rzecz jasna chcieli o tym rozmawiać, potwierdzili, że proceder wykorzystania macew jako budulca miał miejsce... w latach sześćdziesiątych XX wieku. Nie w 1935 roku, jak zwykło się przyjmować. Prześledziłam źródła, kilka książek, sieć i zauważyłam, że źródłem informacji o zniszczeniu cmentarza w 1935 roku są wspomnienia z 1983 roku, potem informacja ta powielona jest tylko w kolejnych opracowaniach. Powielona i już nigdzie indziej niepotwierdzona. W ciągu kilku ostatnich lat miałam okazję zapytać o to również kilku przedwojennych mieszkańców miasta. W tym jedną rodzinę, która mieszkała przy Bismarckstrasse, czyli Kościuszki dokładnie naprzeciwko żydowskiego kirkutu. Wszyscy zgodnie stwierdzili, że cmentarz żydowski w Kwidzynie był zamknięty, ale nie zlikwidowany. Potwierdzać to może również zachowany w Archiwum w Malborku, pośród dokumentów z połowy lat czterdziestych wykaz cmentarzy na terenie miasta. Obok katolickich i ewangelickich miejsc pochówku wykazany jest także ten, przy ulicy Kościuszki. Żydowski.

    Trwa gorąca dyskusja nad tym, czy film "Pokłosie" jest prawdziwy.  W każdym razie na moim, kwidzyńskim "podwórku" także nie dbano o miejsca wiecznego spoczynku historycznych jego mieszkańców. Może były ku temu inne powody, jednak bezspornym pozostaje fakt, że ostateczne zdemolowanie cmentarza żydowskiego w Kwidzynie oraz rozbiór historycznych kamiennych płyt nagrobkowych następował sukcesywnie już po 1945 roku i były to, wstyd powiedzieć, wyczyny powojennych mieszkańców miasta...

Z płyt nagrobnych był ułożony chodnik...
Kilka z płyt ułożonych było napisem do góry...
 
Kilka z nich popękało...

J. Jacobsthal geb. Behrendtsohn, 1819-1891, czarny granit

Płyty zostały zabezpieczone, czekają na "lepsze czasy"

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz